Marta była pewna, że nie kocha już Patryka. Co więcej, nienawidziła go za to, do czego ją zmusza. Teoretycznie sama się na to godziła, ale tylko ze strachu, żeby Marcinowi nic się nie stało. Czuła obrzydzenie na widok Patryka, mdliło ją z każdym jego dotykiem. A on był wciąż jeszcze bardziej nachalny, ponadto zachowywał się tak, jakby wszystko naprawdę było dobrze, jak gdyby nic się nigdy nie stało. Nawet przed swoimi kolegami stwarzał pozory, że jest w idealnym związku i chyba sam sobie to wmawiał skoro ona z każdym jego słowem wypowiedzianym w jej stronę czuła nieprzyjemny, nerwowy ścisk w żołądku. Bała się go, cierpiała, ale tylko i wyłącznie dla Marcina, za którym tak bardzo tęskniła.
Gdy Patryk w końcu pojechał do domu postanowiła, że resztę dnia spędzi w łóżku i po kilkunastu minutach udało jej się zasnąć. Obudził ją dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek i zobaczyła, że jest już po 21. "Kogo niesie o tej porze?" - pomyślała i zakładając kapcie ruszyła schodami na dół. Przez wizjer nic nie widziała, bo na dworze było już ciemno. Po chwili otworzyła drzwi i zdziwiona zobaczyła Marcina stojącego tuż przed nią.
- Cześć. - niepewnie zaczął chłopak, w sumie nawet nie wiedząc co ma powiedzieć. Nie był przygotowany do tej rozmowy.
- Hej, wejdź... . - odpowiedziała zapraszając go gestem wskazującym na wnętrze domu po czym zamknęła drzwi i unikając jego wzroku czekała aż coś powie.
- Powiesz mi o co chodzi? Najpierw wszystko jest ok, a nagle przestajesz się odzywać, później widzę cię z tym kretynem... Jesteś z nim znowu? - czekał, ale nie dostał odpowiedzi, więc zaczął ją ponaglać - Powiedz! Powiedz mi o co tu chodzi!
- Chodź, pogadamy - zaprosiła go do salonu i czekając aż zdejmie buty wstawiła wodę na herbatę. Nie wiedziała co ma zrobić, czy powiedzieć mu całą prawdę, wciąż się bała. Poczucie winy przy okłamywaniu go było potworne, jednak nie miała innego wyjścia.
- Słuchaj -siadła na wprost niego, po drugiej stronie prostokątnego stołu - tak, jestem z Patrykiem. Nie wiedziałam jak ci to powiedzieć, więc wolałam cię unikać - nie patrzyła mu w oczy, trzęsły jej się ręce, a w dodatku poczuła wielką gulę rosnącą w jej gardle, powoli łzy zaczęły napływać do jej oczu.
- Ej, nie wierzę ci. Po prostu nie wierzę. Nie mogłabyś być taka głupia. Powiedz mi co się naprawdę dzieje.
- Nie, nie, nie mogę. Wszystko jest okey. Idź już, dobrze? Idź! Po prostu mnie zostaw i zapomnij, tak musi być! - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, a po wykrzyczeniu tych słów zaczęła zanosić się szlochem.
- Spokojnie, chodź, nie płacz - Marcin wziął ją w swoje ramiona i głaskając po głowie starał uspokoić. Ona przytuliła się do niego mocno, czuła się tak wspaniale jak kiedyś. Po chwili uspokoiła się i wciąż wtuleni w siebie siedli na kanapie.
- Powiedz mi co jest grane. Naprawdę chcę wiedzieć - błagalnym tonem poprosił Marcin.
Wtedy Marta postanowiła, że czas skończyć tą chorą sytuację. Doszła do wniosku, że też ma prawo do szczęścia i bycia z człowiekiem, którego kocha. Mimo strachu opowiedziała mu o wszystkim, a jego twarz po każdym słowie była coraz bardziej zdziwiona.
- Nie bój się, zobaczysz że będzie dobrze, jestem pewny. Ja jakoś to załatwię, żałuję że nie powiedziałaś mi wcześniej, za bardzo się dla mnie poświęcasz, ale bądź spokojna. Dam sobie radę - z uśmiechem powiedział odgarniając niesforny kosmyk za jej ucho.
- Razem damy, musimy - po wypowiedzeniu tych słów delikatnie musnęła jego wargi. W końcu poczuła ulgę. Znów miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze, a przede wszystkim - w końcu czuła się dobrze.
Ich humor niewiarygodnie się poprawił. Poszli do jej pokoju i siedząc na łóżku oglądali film na laptopie.
- Hej, chcesz mnie upić? - ze śmiechem spytał Marcin, gdy dziewczyna po raz kolejny dolewała mu whiskey do szklanki - Już i tak mam dobry humor, naprawdę wystarczy.
- To dobrze, bo ja też mam - znów obdarzając go pocałunkiem odpowiedziała wesoło. Zawiesiła ręce na jego szyi i pozwoliła, aby ich języki się połączyły. Po czym delikatnie wbiła paznokcie w jego kark i przyciągnęła do siebie.
- Wiesz że bardzo cię kocham? - spytał Marcin leżąc na niej, na chwilę przerywając serię pocałunków.
- Mmm... a wiesz że ja ciebie najbardziej? - cmoknęła go w kącik ust i patrząc głęboko w oczy zdjęła z niego koszulkę. Przejechała ręką przez jego tors aż do twarzy po czym po raz kolejny złączyła ich wargi. Marcin wstał, następnie położył się obok niej i delikatnie przeniósł na siebie. Z niesamowicie niespokojnym oddechem i sercem bijącym do granic możliwości powoli rozpinał guziki jej koszulki. Gdy już udało mu się pozbawić ją całkowicie górnej części garderoby całował jej szyję gorącymi ustami. Marta przy każdym jego dotyku czuła przyjemne mrowienie, jej oddech również przyspieszył. Gdy po chwili Marcin palcami złapał za rozporek jej spodni nagle się zatrzymał.
- Jesteś pewna?
- Tak bardzo pewna, że niczego jeszcze w życiu nie byłam pewniejsza.
Wtedy wszystko szybko się potoczyło, już chwilę później byli całkiem nadzy. W nieustającym dotyku i pocałunkach nie wiedziała nawet kiedy znaleźli się pod kołdrą. Poczuła jak Marcin perfekcyjnie porusza się w niej z określonym rytmem, a ona z rozkoszy zamykała co chwilę oczy i przygryzała jego szyję. Minął moment, gdy Marta cicho jęknęła, a zadowolona zobaczyła na twarzy Marcina ulgę.
Po skończonym stosunku przykryci kołdrą już spokojnie leżeli. Dziewczyna położyła głowę na jego klatce piersiowej i czując jak jego tors unosi się i opada pomyślała, że już wszystko na pewno będzie dobrze. Teraz jest w pełni szczęśliwa.
Więc i tym razem dobro przezwycięża zło, a ona nieziemsko czuje się mogąc zasnąć w objęciach mężczyzny, którego naprawdę kocha.
Lubię, wiesz ;))
OdpowiedzUsuńciekawe jest to co napisałaś!
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
czysiek.blogspot.com
Prze-genialne. < 3
OdpowiedzUsuńświetnie ! :D
OdpowiedzUsuńfajne:)
OdpowiedzUsuńZapraszam
Niesamowicie fantastyczne ;))
OdpowiedzUsuń