Powrót do domu zajął Marcinowi pół godziny. Po drodze wstąpił do sklepu, by zaopatrzyć się w ulubione orzeszki paprykowe. Wprost je uwielbiał. Od razu poszedł pod prysznic, zostając w samych bokserkach i luźniej koszulce postanowił, że tego wieczoru odpocznie od wszystkiego, spędzi sam trochę czasu. Robiąc sobie herbatę z miodem myślał tylko o Marcie. Był zadowolony z tego, że powoli zbliża się do niej i ich stosunki są bardzo dobre. Jednak wiedział, że przeżywa wszystkie niedobre rzeczy, które teraz u niej się dzieją. Nie chciał, żeby była smutna. Ostatnio rozmyślając o niej doszedł do wniosku, że chce z nią spróbować, doprowadzić do czegoś więcej, marzył mu się poważny związek. Ale dręczyły go dwie sprawy. Marta jest o wiele młodsza, nawet gdy to stanie się granicą do przejścia to dowiedział się, że ma chłopaka. Tego muru nie chce rozburzać, nikomu nigdy nie chciał psuć związku. Teraz Marcie nie układa się, więc automatycznie on dostaje szanse. Chciałby, aby coś z tego było. Dziś potwierdziły się jego uczucia względem jej osoby. Jak zaczęła płakać stał się taki bezradny, sparaliżowany, a zarazem czuł potworny ból. Teraz chce być przy niej i ją pocieszać, to dla niego liczy się przede wszystkim. Dobrze, że dziś ma wolny wieczór, ponieważ cały przyszły tydzień zapowiada się naprawdę pracowicie.
Gdy właśnie postawił kubek z gorącą herbatą na stole w kuchni usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewał się gości. Nawet nie wiedział, czy ubierać się, w końcu był w samej bieliźnie. Postanowił, że nie otworzy drzwi, wolne od wszystkiego! Jednak przeraźliwy dźwięk nie ustawał i powoli zaczęło go to denerwować. Strasznie wkurzony nawet nie spojrzał przez wizjer tylko z impetem otworzył drzwi.
- Pali się!? - niemal wykrzyczał, ale zaraz tego pożałował, ponieważ w drzwiach zobaczył Martę. Stała i płakała, włosy miała na połowie twarzy, i trzymała się zziębnięta za ramiona.
- Jejku, co się stało? - powiedział, ale chyba za cicho, by mogła usłyszeć. Nie wiedział co ma zrobić, znów czuł tą cholerną bezradność. - Chodź do mnie, no chodź. - zachęcił ją do przytulenia się i zamknął za nią drzwi. Objął ją jak najczulej mógł, trzymał mocno przy sobie, słyszał rozdzierający jego serce szloch i czuł jak trzęsie się od płaczu. Trwało to kilka minut, gdy troszkę się uspokoiła odsunął ją delikatnie od siebie i ponownie spytał co się stało, dlaczego płacze.
- Powiedz mi... - niemal błagalnie zwrócił się do niej. Marta wzięła głęboki wdech, jakby zaraz miała zanurkować pod wodę i wpatrując się cały czas w czubki swoich butów zaczęła mówić, bardzo cicho, niezdecydowanie.
- Mogę zostać dziś u ciebie? Nie powinnam o to prosić, głupio mi, ale nie mam gdzie indziej się podziać, nie mogę wrócić teraz do domu... Pokłóciłam się z Patrykiem.
- Oczywiście, że możesz, to żaden problem. Ale dlaczego nie możesz wrócić do domu, co ma do tego Patryk? - spytał po chwili. Nie wiedział, czy wyjaśniła to, po prostu nie zrozumiał zależności między jej powrotem do domu, a kłótnią z chłopakiem.
Marta powoli odsunęła się od niego, pierwszy raz podniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Ogarnęła włosy z policzka mokrego od łez. Dopiero teraz zauważył niemal siną opuchliznę pod jej okiem. Znieruchomiał, zaszokowało go to, co zobaczył. Już nie wiedział co ma sobie myśleć, zagotowało się w nim od złości. Popatrzył raz jeszcze, później podniósł lekko spojrzenie i zagłębił się w jej oczy. Odwróciła wzrok, na pewno czuła się strasznie, zrozumiał to. Przytulił ją raz jeszcze, nie pytał już co się stało, wiedział.
Po kolejnej wymianie uścisków i chwili rozmowy na zupełnie inny temat, Marta poszła wziąć prysznic i oboje siedli na kanapie przed telewizorem. Czuł jej zapach,gdy wtulała się w niego, ale nie mógł wtedy w pełni się tym cieszyć.
- Zadzwoń do rodziców, pewnie będą się martwić. - przerwał milczenie.
- Napisałam już sms-a, wszystko ok. Dziękuję, że mogę zostać.
- Zawsze będziesz mogła, zostań jak długo chcesz.
- Myślę, że tylko dziś...
- Uważasz, że zniknie ci to do jutra? Jutro pewnie będzie najgorzej, chyba powinnaś zostać dłużej, lepiej tak niż pokazać się rodzicom, hmm? - spytał Marcin, ponieważ nie chciał żeby martwiła tym swoich rodziców, poza tym pragnął zatrzymać ją przy sobie jak najdłużej.
- Może masz rację. Ale ja naprawdę nie chcę ci się narzucać.
- Daj spokój, chcę żebyś została.
- Dobrze... muszę ci to wszystko wytłumaczyć - powiedziała niepewnie.
- Nic nie musisz, ja rozumiem, że to trudne. - nie chciał do niczego jej zmuszać, ale jednak był ciekawy co dokładnie się stało. Marta wtuliła się w niego jeszcze bardziej i zaczęła powoli opowiadać, ważąc każde słowo, przeżywając wszystko od początku.
- Przyszłam do niego, bo napisał sms-a. Nie był miły, ale chciałam to wszystko skończyć. Już dłużej tak nie mogłam... Zauważyłam, że jest pijany, albo może naćpany, co gorsze może jedno i drugie. Krzycząc pytał co robiłam cały dzień, gdzie byłam, czemu nie odbierałam telefonu. Postanowiłam, że nie będę mu nic tłumaczyć, po prostu to skończę. Jak trochę się uspokoił powiedziałam, że to koniec między nami, żeby zapomniał i mnie zostawił w spokoju. Ale on wtedy wpadł w furię, wstał i zaczął krzyczeć że mnie kocha. Że nie pozwoli mi odejść, nigdy. Zaczął mnie całować, dosłownie rzucił się na mnie, ale ja tego nie chciałam. Uwolniłam się i odeszłam, chciałam wyjść. Ale on zatrzymał mnie, odwrócił... - tutaj na chwilkę przerwała, wzięła oddech, poczekała aż łza spłynie jej po policzku, a Marcin spokojnie wytrze ją dłonią - uderzył mnie pięścią w twarz, krzyknął że jestem dziwką. Przestraszyłam się, rozpłakałam i przyszłam do ciebie.
- Dobrze zrobiłaś - ledwo wydusił z siebie Marcin, gdy skończyła opowiadać. Pocałował ją w głowę, pod ustami poczuł jeszcze wilgotne włosy. Nie chciał, żeby znów płakała. Sam musiał wszystko to w sobie przetrawić, czuł się okropnie. Zaproponował, żeby położyli się i włączyli jakiś film, żeby troszkę się uspokoiła. Tak jej powiedział, jednak chciał teraz, żeby zasnęła.
Gdy już się to udało Marcin wyswobodził się z jej lekkiego uścisku. Zobaczył na zegarku, że już piętnaście minut po północy, na dworze na pewno były zimno. Włożył jeansy i ciepłą bluzę z kapturem, mocno zawiązał buty. W rzeczywistości ze wściekłości było mu tak gorąco, że wcale nie musiał się ubierać. Jednak zabrał ze sobą jeszcze kurtkę na wszelki wypadek. Nie wiedział kiedy wróci, a może w ogóle nie wróci. Nie wiedział co się stanie. Odwrócił się jeszcze na moment i zbliżył do łóżka, na którym spała Marta. Jej klatka piersiowa niezauważalnie podnosiła się i opadała, ucieszył się że już spokojniej oddycha. Pocałował ją jeszcze delikatnie, by się nie obudziła i zostawiał drugi komplet kluczy na stoliku w sypialni.
- Zabiję skurwysyna - powiedział sam do siebie, przekraczając próg mieszkania.
Boże.. to jest boskie! < 33 , uwielbiam to czytać. ;*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ;DDD
OdpowiedzUsuńboskie wręcz przeboskie ;p
u mnie również nowy post ;] zapraszam
Super jest! Twoje pomysły zwalają mnie z nóg. Dobrze, że jest Marcin, bo z tego Patryka to damski bokser i tyle.Świetnie rozwija się akcja. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało twoje opowiadanie ;D Jest świetne ;)
OdpowiedzUsuńTo znowu ja ;p
OdpowiedzUsuńciesze się że Ci się spodobało na moim blogu ;D
a co do torebki to udało mi się ją zakupić w secondhand-zie za 12 zł Oo ;d i po małe renowacji wygląda właśnie tak ;D